środa, 26 lutego 2014

Wywiad z Josefem, który zajął 2 miejsce w III Międzynarodowym Turnieju OCTGN


Germanus: Na początku chciałem pogratulować Ci zajęcia 2 miejsca. Jak oceniasz swój występ na turnieju?

Josef: Dziękuję, ale to raczej ja powinienem Ci pogratulować za zorganizowanie tak ciekawego turnieju! Co do mojego występu, to chciałem zmieścić się w topce, to był – ze względu na to, że jestem trochę spoza sceny turniejowej a lubię tę grę na poziomie pro – priorytet i moja ambicja. 2gie miejsce to o wiele lepszy wynik, niż na początku planowałem. Zarazem z rundy finałowej jestem cholernie niezadowolony, o czym później.

Germanus: Grałeś Wysokimi Elfami na Infiltracji. Możesz opisać działanie swojej Talii?

Josef: Tak, chociaż teraz dopiero (po regionalsie krakowskim i naszym turnieju na octgn) mam świadomość, jak ten deck powinien naprawdę wyglądać. Wersja z turnieju jest, patrząc z perspektywy czasu, kulawa. Gdy go tworzyłem, chciałem osiągnąć kilka rzeczy. (1) Możliwość recyklingu kilku kluczowych kart (innowacja, pielgrzymka, questy, mag loeca, my life). (2) Bardzo silną obronę własnych kart (mag loeca, corb, 6 questów, warding mage, helm of fortune) i samego zwycięstwa (recycling my life), trochę na zasadzie „total mind control”. (3) Wygrywanie gry wyłącznie 1 kartą w trzech kopiach (infiltracja!), co pozwala na zaoszczędzenie miejsca w decku na techy i karty do (2) oraz (4) możliwie dużą synergie kart (rozwinięcia). Deck grał, na ile to było możliwe, tak. Na początku próbowałem jak najszybciej dobrać i zagrać corba i maga loeca, którzy mieli za zadanie blokowanie kontrolnych kart przeciwnika, tutaj brawa dla corba, który ustawiał niejedną grę. Następnie połączenie sea lorda, wildwood groove oraz zagrywanych z reki magów (również wcześniej „zużytych” magów loeca) pozwalało na wielokrotne zagrywanie kluczowych kart. Biorąc pod uwagę, że razem z kartą Blask Morlieba pozwalało to nawet trzykrotnie zagrać 1 kopię innowacji, od tego momentu deck bardzo szybko się rozkręcał. W międzyczasie ustawiałem główne zagranie defensywne – wielokrotnie wracany my life for the hold – wróg przecież nie próżnował. Właściwie już od tego momentu gra była wygrana – większość decków nie ma na to odpowiedzi, ale trzeba było jeszcze czymś skończyć grę, co nie? Kładłem zatem infiltrację, odczekiwałem turę, wygrzebywałem skądś brodatego koszernego i tańcząc, zimując i pielgrzymując discardowałem przeciwnika w 1-2 tury. Na koniec dodam, że próbując spełnić warunki 1-4, zapomniałem nieco o dobrych startach oraz o tym, że wielką przysługę oddałaby mi żelazna razem z kościołem (ew. tarcza saphery).To zemściło się, było za wiele startów z jednego młotka, zaś decki kontrolne sprawiały, że szybko wyprztykiwałem się z questów.

Germanus: Jakie gry na dłużej zostały w Twojej pamięci?

Josef: Kilka z nich. Finał, ale o tym za chwile. Pierwsza z Fortepem, ponieważ nie miałem wtedy zielonego pojęcia, czego się spodziewać po truposzach i szybko dostałem 2:0. Dalej, ostatnia gra w rundzie zasadniczej, gdzie wygrałem z Sherpą tylko dlatego, że a) Mannfredowi brakowało 1 unita w moim discardzie i b) przeciwnik nie mógł dokończyć comba na UND legend, bo udało mi się wrzucić mu jedną kartę na rękę pielgrzymką (patrz brak unita w discardzie pod Mannfreda). Kolejna gra: moje zdziwienie, jak Gr4ffi od drugiej tury wbijał mi Kazadorem 10 dmg. A także rundę – nie pamiętam niestety z kim (świta mi, że Pawell) – gdzie w trzeciej grze wisiałem na 1 obrażeniu, dobierałem 6-7 kart na turę, przekopałem się przez połowę talii i nie miałem my life. Jedna tura – nic. Druga tura – nic i wiszę na 1 obrażeniu. Trzecia tura, ostatnia szansa, dobierałem 6 kart. Jako przesądny człowiek dobrałem je pojedynczo. My life był 6 kartą i jakąś 30tą kartą od początku decku. Wygrałem. Generalnie mój deck, jak większość combo-decków, generował sporo stresu. Z wygraną musiałem czekać do momentu przejęcia kontroli nad grą, a to czasem oznaczało desperacką obronę ostatniego obrażenia, trochę już jestem w tym wirtuozem. :)

Germanus: Co nie zadziałało w finale?

Josef: Przyglądałem się dość uważnie deckowi przeciwnika, jak go opublikował, oraz rozmawiałem z moim bratem Wosho, który też dostał od Cruxa srogie baty. W moim decku nie zadziałało to, że w obydwu grach, przy 4 w sumie rękach startowych, nie miałem na ręku maga loeca. Przeciwnik zaś grał w obydwu grach wszystkie infiltracje w pierwszych turach. Do tego mając w talii niewiele w sumie kart kontrolnych, koleś zupełnie blokował mi wystawienie czegokolwiek – rozumiem supporty, bo miał Rodrickow i 3 x wezwanie rezerw, ale unity? Kontrolowal mi zupelnie unity majac 1 elite osternacht, 1 dezercje i 2 called back, to jakiś obłęd. Tak więc dwoiłem się i troiłem by dobrać więcej kart, ale przy takim braku szczęścia nie mogłem zrobić nic. A moja odpowiedz na infiltrację albo nie mogła ustać (corb gnojony magią kontrolną Cruxa) albo nie przychodziła (loec). Patrząc matematycznie, to dość niewiarygodne, dlatego czuje się moralnym zwycięzcą. ;)

Germanus: Rozegrałeś spotkania z graczami pochodzącymi z Niemiec, Francji i Hiszpanii. Jak oceniasz poziom graczy z tych krajów?

Josef: Zapomniałeś o Polakach. ;) Bardzo wysoko ich oceniam, właściwie jak tylko ktoś nie miał zupełnie funowskiego decku jak Maikh grający na orkowych grubasach, to nie był łatwym przeciwnikiem. To na pewno nie był jakiś randomowy turniej, słyszałem zresztą, że zawodnicy z zagranicy byli dość utytułowani. Duży plus dla wszystkich przeciwników za ambitne decki, właściwie nie widziałem żadnego oklepanego standardu, jakich pełno u nas w kraju.

Germanus: Zdarzały się także w czasie Twoich gier kwestie sporne co do zasad. Co Twoim zdaniem można zrobić aby do takich sytuacji nie dochodziło?

Josef: Kopnąć w zadek Josefa, żeby ten uważniej czytał faqi. :) Generalnie, to chyba granie z włączonym forum inwazji rozwiązuje ten problem, bo w większości wypadków można szybko zapytać.

Germanus: To był Twój pierwszy występ na turnieju rozgrywanym przez internet. Jak oceniasz ten typ rozgrywek.

Josef: Oceniam bardzo pozytywnie. Podobnie jak Pawell, mieszkam w mieście, gdzie scena inwazji funkcjonowała w zamierzchłej przeszłości. Poza wyjazdami, octgn to moja jedyna możliwość grania w Inwazję. Dlatego szczególnie cieszę się, że mogę w ten sposób zagrać nieco bardziej na prolevelu. Inna sprawa, że – jak dobrze wiesz – wyznaje teorie spiskową odnośnie mechanizmu „shuffle” na octgn

Germanus: Dziękuję za wywiad i życzę powtórzenia wyniku na turnieju regionalnym.

Josef: Dzięki i wzajemnie. I... czekam z niecierpliwością na kolejny turniej na octgn!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz